niedziela, 3 czerwca 2012

2. I jak tam z Twoim uzależnieniem ?

Na początek ciutkę wyjaśnień - ściana 'mówi' po angielsku ze względu na moją fascynację tym językiem. Sam poniższy wpis był modyfikowany razy co najmniej trzy, bo nie wiedziałam, czy mam pisać po polsku, czy po angielsku. Pierwotnie pomysł bloga miał opierać się na poprawie i szkoleniu się w kierunku języka, ale jak widać nic z tego nie wyszło, trzeba szkolić się jakoś inaczej.

Wiadomo, że początki bywają trudne. Ściana na dzisiaj rzecze :
i
Prawie się udało, prawie.
1. Jeśli 6; 03 liczy się jako pełna godzina, udało się.
2. Próba nauki fizyki nauczyła mnie dzisiaj jednego - nie piszemy 'przynajmniej jedna godzina'. Wtedy zawsze skończymy TYLKO z jedną godziną. I nawet jakby fizyka błagała, już dzisiaj na nią nie spojrzę. Jestem głucha i ślepa.
3. O ile botanika do przełknięcia, bo należało ją sobie tylko troszeczkę odkurzyć i powyciągać z szufladeczek w mózgu, tak przy myśli o anatomii wyszłam z siebie i stanęłam obok. Nie otworzę, nie ma mowy. Taka troszeczkę biedna ta anatomia, ale cóż.
4. Lektura. Ah, słodka lekturo. Mój humanistyczny umysł relaksuje się przy niej jak mało kiedy. Śmiało mogę stwierdzić, że to chyba jeden z najprzyjemniejszych celów każdego dnia. Cóż to za tajemniczy wolumin? Proszę bardzo :
Staram się czytać ją sumiennie i przede wszystkim robić notatki. Mam wrażenie, że pokazując zapiski ugłaskam mojego historyka co poskutkuje ulgowym traktowaniem przy 'zdawaniu lektury'. : )

5. Nowa piosenka na dziś w zasadzie jest bardzo naciągana. I aż mi wstyd, bo znalazłam ją już wczoraj, ale że z powodów niezależnych ode mnie wczoraj nie pisałam, utwór przedłużył swoją wartość 'nowego' na dzisiaj. 




6. Najgorsze zostawiłam na koniec. Nie lubię się przyznawać do tego typu uzależnienia, bo przecież niektórzy muszą wstrzykiwać sobie jakieś chemikalia, inni się tymi chemikaliami inhalować a następni przelewać przez żołądek. Moje jest po prostu błahe.
CZEKOLAAADA !
To słowo ma moc, po prostu. Nie mogłam się powstrzymać.

Jestem zadowolona, bo zawsze mogło być gorzej. Będę pracować, żeby było lepiej.
Czuję tylko, że coś mi nie wyszło. Może dlatego, że inaczej wyobrażałam sobie początki, może dlatego, że nie świeci słońce. Pewnie też dlatego, że czuję się bezradna nie mogąc pomóc jednej z bliskich mi osób. Liczę na to, że się ułoży. Musi się ułożyć, zaczynam sobie to powtarzać jak mantrę.

Jeszcze jedno zdjęcie z dzisiaj, working process:
*widać nawet ślady czekoladowej zbrodni, ha!*


Do lepszego jutra !:3


sobota, 2 czerwca 2012

1. It's all about attitude.

Kiedy pora na zmiany ? Teraz !
Wczorajszy dzień był jednym z  tych przełomowych. Wypełniłam 4 na 6 postanowień. Jestem z siebie dumna !
Motywatorem jestem wreszcie sama sobie.
Teraz należy tylko przenieść entuzjazm na niedzielę. To chyba jedyny dzień tygodnia, którego naprawdę nienawidzę. Budzenie się rano z przeświadczeniem, że nie zrobiło się znowu tego, co się zrobić miało, ściąga na ziemię.
Cóż mi zatem pozostało ? Wypełniać swe obowiązki, prawda ? Postanowienia z wczoraj się nie zmienią, bo w zasadzie cały weekend może pod nimi upłynąć.
Pojawię się jeszcze wieczorem, zbierając cały dzień do kupy.